czyli opowieść o tym, czy niedźwiedź naprawdę mocno śpi

Stary i nieco przygłuchy niedźwiedź Bruno, jak co roku, z brzuchem pełnym smakołyków, przygotowywał się do zimowego snu. Umościł sobie w gawrze posłanie na zebranych wcześniej suchych liściach, mchu i miękkich gałązkach. Ułożył się wygodnie, a do snu kołysał go szmer wody dochodzący od pobliskiego strumienia, szum drzew oraz nucona w myślach misiowa mruczanka.

Gdy już wszystkie gałązki i liście otuliły niedźwiedzie futro, Bruno zasnął. We śnie zobaczył małego misia, który biegał po górskiej łące i podskakiwał z radością. Małemu niedźwiadkowi towarzyszyła mama niedźwiedzica. Malec z zachwytem obserwował niebo i przesuwające się po nim białe obłoczki i z zapałem opowiadał mamie o gonitwie za małymi barankami. Bruno ujrzał, jak futrzasty malec próbuje po raz pierwszy, jeszcze nieporadnie, złowić ryby w rzece oraz jak ucieka przed rojem pszczół, po tym gdy oddalił się od mamy i wyjadał miód z leśnego ula (mniam, mniam!). Na szczęście, w porę zjawiła się mama, z którą mały zdobywca prędko pobiegł do rzeki, by zanurzyć się w wodzie. Pszczoły zrezygnowały dzięki temu z pościgu za nim. Niedźwiedź Bruno dobrze znał tę historię – to on był kiedyś tym małym niedźwiadkiem. Uśmiechnął się pod nosem na to wspomnienie z dzieciństwa, otworzył na chwilkę jedno oko i… postanowił spać dalej.

Tym razem przyśniło mu się, że znalazł się wśród śniegu i lodu. Miał teraz dziwnie szerokie łapy, wąski nos i małe uszy. Cały był jakiś taki… inny. I miał białe futro. Nagle usłyszał trzask! Ze zdziwieniem zauważył, że fragment lodu, znajdujący się akurat pod jego łapami, niespodziewanie oderwał się od lądu. W ten sposób powstała duża kra, która zaczęła odpływać. Na niej znajdował się biały miś. Bruno nie umiał sterować pływającą lodową wyspą, więc zsunął się nagle do lodowatej wody i zanurkował w głębinach…

– Brrrr! – wydobył z siebie Bruno przez sen. – Co ja tu robię, zamiast spać w ciepłym posłaniu!? Ale, ale! Nie wiedziałem, że ze mnie aż tak zdolny nurek – pomyślał w duchu, gdy nieco się już przyzwyczaił do okropnie zimnej wody. Po czym zaczął się wesoło bawić, wyczyniając akrobacje, fikołki i śmieszne figury. Następnie wynurzył się na powierzchnię, by zaczerpnąć tchu. Gdy wrócił pod wodę, pomyślał, że budzi respekt wśród fok, bo gdy tylko go widziały, uciekały błyskawicznie, dokąd je płetwy poniosły. Wszystko to było nowe i wspaniałe i można było podziwiać uroki zimy. Jednakże, nieprzyzwyczajony do takich temperatur, Bruno ocknął się z tego snu z dużą ulgą. Wolał bowiem smacznie spać, niż ganiać foki na mrozie. Niedźwiedź przekręcił się na bok i zanurzył łapy w ciepłych liściach. Zamruczał coś w swoim języku i kolejny raz zasnął.

Tym razem przyśnił się sobie dokładnie taki, jakim był, w swoim wieku, w swoim futrze, w swojej gawrze. We śnie panowała teraz wiosna, a z nią nadszedł czas, by opuścić legowisko. Miś wyszedł na powitanie słońca, przetarł mocno oczy, odetchnął świeżym powietrzem. Ucieszył się na myśl, że znów może podziwiać budzącą się do życia przyrodę. Obserwował rozwijające się liście i kwiaty rozkwitające kolorami. Wokół było w bród pysznego jedzenia. Znów mógł sobie przypomnieć smak świeżej wody ze strumyka. Tak – t

o było coś, na co teraz czekał! I dlatego z tego snu postanowił się już nie budzić aż do wiosny… Czy tak się stało? Na razie niech pozostanie to niedźwiedzią tajemnicą. Wiadomo jedynie, że gdy już nadeszła ulubiona pora roku Bruna, wszystko wyglądało dokładnie tak, jak miś sobie wyśnił. I nie ukrywał, że był z tego powodu ogromnie zadowolony.

Zimowy-sen-bruna

 

 

Agnieszka Niedźwiecka
z wykształcenia pedagog,
z zamiłowania autorka bajek dla dzieci.

.

.

Artykuły i Bajki Agnieszki…