O pewnym misiu-indywidualiście, który uciekł ze sklepu, by poznać samego siebie. Z Pauliną Wilk, dziennikarką, felietonistką, reportażystką, autorką bajek „Przygody misia Kazimierza” rozmawia Dorota Szymkiewicz.

 

Zajmuje się Pani tematyką globalnego ubóstwa i sytuacją kobiet. W swojej pierwszej książce „Lalki w ogniu. Opowieści z Indii” nie ucieka Pani od trudnej problematyki. Skąd wśród tak poważnych tematów miejsce na bajki dla dzieci?

PAULINA_WILK1_fot_Rafał_GuzNie ma chyba nic poważniejszego niż pisanie dla dzieci. Miś Kazimierz jest pogodnym i rezolutnym jegomościem z poczuciem humoru, ale to w niczym nie ujmuje mu powagi. Bo jak każdy miś, Kazimierz ma zasady: jest lojalny, prawdomówny, ufny, samodzielny. Wie, czego chce i o czym marzy. I choć jest malutki, zupełnie serio snuje wielkie, ambitne plany. „Przygody misia Kazimierza” są co prawda napisane prostym językiem i wszystkie opisane historie się kończą, ale jest w nich wiele ważnych uczuć i spraw. Bo Kazimierz to ktoś więcej niż pocieszny pluszak – to indywidualista, który ucieka z wielkiego sklepu, by dowiedzieć się, czy potrafi być wyjątkowy. Podejmuje ryzyko, żeby odkryć przyjaźń i bliskość, żeby poznać samego siebie. Nawet bardzo poważni dorośli mogą z tej historii wyczytać coś dla siebie. A dzieci, mam nadzieję, znajdą w Kazimierzu dobrego towarzysza w przeżywaniu wielu uczuć.

Czy miś towarzyszy Pani na co dzień? Czy wybiera się z Panią do pracy, w dalekie podróże, a może czeka na Panią w domu?

Miś Kazimierz jako bohater wyobrażony towarzyszy mi nieustannie. Mieszka w mojej głowie, towarzyszy mi w codziennych zajęciach i rozmyślaniach. A jako mały mądrala często podszeptuje, co – jego zdaniem – powinnam zrobić. Miewa nawet sentencje filozoficzne. Uważa na przykład, że gdy się nie wie, dokąd iść, lepiej na chwilę przysiąść, niż podjąć złą decyzję. Kazimierz też podpowiada mi często, żebym zwolniła, bo pośpiech powoduje, że się przegapia istotne sprawy. On też nauczył mnie cenić zwykłe chwile i te dni, gdy nie dzieje się nic szczególnego. Po prostu się jest. Najlepiej z kimś bliskim. Ten mały miś jest najlepszym doradcą, jakiego mogłabym sobie wyobrazić.

Co sprawia, że miś może zostać nie tylko przyjacielem dziecka, ale również rodziców?

Chciałam, żeby Kazimierz był bohaterem, z którym dziecko łatwo i chętnie się utożsamia. W jego dobrych intencjach, wielkiej ciekawości świata, ale też nieporadności i drobnych niepowodzeniach mały czytelnik może dostrzec siebie i dzięki podobieństwu razem z misiem przejść przez trudne i ważne sprawy. Każda z przygód misia jest też doświadczeniem innego uczucia: bliskości, smutku, zazdrości, zagubienia, przyjaźni. Książkowa Ania – przyjaciółka i opiekunka misia – jest natomiast symbolem dorosłego, który potrafi słuchać, przyznać się do błędu, przeprosić. Czytanie tej historii z dzieckiem może zbliżać, pomagać we wspólnym przeżywaniu.

Miś Kazimierz, jak przystało na pluszaka-indywidualistę, prowadzi blog. Zatem można go spotkać nie tylko w książce?

Miś Kazimierz bardzo lubi zapisywać swoje myśli i obserwacje. Po pierwsze dlatego, że ma krótką pamięć i boi się, że wszystkie jego niesamowite przygody znikną z jego wspomnień. Po drugie dlatego, że wierzy w swoją wartość – uważa, że to, co myśli, jest warte zapisania. Po trzecie wreszcie dlatego, że jest gadułą i codziennie ma coś do powiedzenia. Na stronie www.miskazimierz.pl można poznać nie tylko jego zapiski, ale też ulubione zabawy, słowa, jego przyjaciół. Ma tam swój świat, który może okazać się inspiracją dla rodziców i dzieci. A „Przygody misia Kazimierza” to dopiero początek losów niezwykłego misia. Jego historia pisze się dalej.