Ciasny, ale własny… Powiedzenie, które szczególnego znaczenia nabiera, gdy w rodzinie pojawia się dziecko. Dlaczego warto po narodzinach dziecka zadbać o swoje lokum, które da świeżo upieczonym rodzicom poczucie intymności, swobody i niezależności?  

Nie chodzi o akt własności – choć nie można tego bagatelizować – ale o poczucie niezależności młodych rodziców. Dziadkowie noworodka, bo to z nimi zazwyczaj mieszkają młodzi rodzice, często z dobroci serca zabierają głos w sprawach dotyczących sposobów pielęgnacji, opieki i wychowania maluszka. Są przecież doświadczeni – wychowali własne dzieci i chcieliby ustrzec je teraz przed błędami, które kiedyś sami popełnili, zapominając, że każdy ma prawo uczyć się na własnych błędach. Bardzo trudno jest świeżo upieczonym rodzicom nabierać pewności swych kompetencji rodzicielskich pod stałym „obstrzałem” czujnego oka babci czy dziadka. Niemowlę zapłacze, a babcia już wkracza do akcji i zabiera malucha z rąk zdezorientowanego taty ze słowami: daj, daj, ja kruszynę ululam… Mama położy dziecko na macie, a dziadek je podnosi bo co będzie tak samotnie leżeć. I tak w kółko. A już ekstremalne, ale wcale nie takie rzadkie są sytuacje, gdy mama ze swoją mamą wezmą się za opiekę nad maleństwem, jednocześnie odsuwając młodego tatę na bok. A później żale i wypominanie żony  mężowi: No, ty to dzieckiem w ogóle się nie zajmiesz. I tata, zamiast poznawać swoje maleństwo, uczyć się bycia ojcem, woli uciec w pracę. Sądzę, że nie w każdym przypadku wynika to z poczucia odpowiedzialności za materialny byt rodziny.

Na początku, jeszcze w trakcie połogu, każda pomoc dla rodziców jest wielką wygodą i błogosławieństwem – dziadkowie zajmą się dzieckiem, a zmęczeni rodzice mogą się wyspać czy odpocząć. Warto z tego korzystać, jednak do pewnego stopnia. Zapewne wielu rodziców stara się zachować autonomię rodzicielską – walczy z dziadkami o własne zdanie w wielu spornych kwestiach – nosić dziecko czy nie nosić, karmić piersią czy nie, i jak często, założyć czapeczkę czy nie. I w ten sposób dyskusje nad drobnymi, acz ważnymi na pewnym etapie kwestiami toczą się codziennie, a atmosfera gęstnieje… Stąd już tylko krok do wzajemnej niechęci i żalu, a złość i kłótnie nie służą ani dziadkom, ani rodzicom, a tym bardziej nieświadomemu niczego dziecku. Jemu potrzebni są zarówno rodzice, jak i dziadkowie, więc lepiej uniknąć wojny międzypokoleniowej, a skupić się na współpracy. Sprzyjają temu oddzielne mieszkania. Sytuacja, w której młodzi rodzice z maluszkiem mieszkają oddzielnie od swoich rodziców, jest często najlepszym rozwiązaniem z punktu widzenia wzajemnych relacji oraz wychowywania dziecka. Nie ma tu problemu z rozgraniczeniem, kto dziecko wychowuje, a kto „rozpieszcza”. Rodzice mają okazję do ustalenia własnych zasad domowych wpajanych dziecku od początku, a dziadkowie będąc gośćmi, powinni je respektować. Dużą rolę odgrywa odległość, jaka dzieli młodą rodzinę i dziadków. Im mniejsza, tym zapewne częstsze spotkania, większa możliwość pomocy przy dzieciach – czytaj: więcej szans na wyrwanie się rodziców z domu – ale też potencjalnie częstsze konflikty. Z kolei, gdy dziadkowie mieszkają daleko, a nam wypadnie fajna impreza za dwa dni – raczej nie możemy liczyć na zostawienie dziecka z dziadkami.

Z różnych względów osobne mieszkanie nie zawsze jest możliwe, ale im wcześniej młodzi ludzie są samodzielni i niezależni, tym szybciej, przezwyciężając różne trudności, nabiorą pewności jako rodzice. A niezwykle istotna w wychowaniu małego człowieka obecność dziadków niech polega na wsparciu i pomocy, a nie stałym uczestnictwie w życiu dzieci. Z korzyścią dla wszystkich…

 

Ewa OpachEwa Opach
autorka tekstów,
mama pięciolatka Stasia i dwulatka Antka.
Stale poszukuje nowych obszarów do eksploracji.
Odnajduje się w organizacji wydarzeń,
lubi integrować i działać społecznie.
Współzałożycielka Fundacji Aktywizacji
i Wspierania Rodzin Mamy Moc

Więcej artykułów Ewy 

fot. Artur Grotowski