W dialekcie grenlandzkim słowo inuit oznaczaczłowiek”, dlatego grzeczniej jest nazywać Grenlandczyka Inuitem niż Eskimosem (szczególnie w towarzystwie samych zainteresowanych).

To ostatnie określenie wiąże się z negatywnymi relacjami, jakie Grenlandczycy mieli z Indiańskimi sąsiadami z Ameryki Północnej, określającymi ich m.in. jako esgimow lub askipok, co dosłownie znaczyło „surojady”. Pierwsi Europejczycy, którzy przybyli na Grenlandię – Francuzi – nazywali tutejszych mieszkańców Esquimaux.

Duńczycy Północy

Kraj Inuitów został skolonizowany w XVIII wieku przez Duńczyków. Aż do połowy wieku XX pozostawał krainą, w której realizowano przede wszystkim zadania misyjne i którą wykorzystywano ekonomicznie. W 1953 roku Grenlandia stała się jednak integralną częścią Danii, zyskując jednocześnie autonomię w sprawach wewnętrznych. Duże wsparcie finansowe i polityczne Danii sprawiło, że w ciągu 50 lat Grenlandia, ze stolicą w mieście Nuuk, stała się dość nowoczesnym krajem przemysłowym, w którym jednym z urzędowych języków jest duński, każde dziecko zaś, które ledwie odrosło od ziemi, nosi w kieszeni telefon komórkowy.

Nieprzychylne warunki pogodowe i przyroda były głównymi czynnikami kszałtującymi całą kulturę Inuitów. Miały wpływ na koczowniczy i myśliwski charakter społeczności oraz jej podstawowe cele – zdobycie żywności i przetrwanie. Tradycyjna społeczność eskimoska Grenlandii była podzielona na kilka odrębnych grup zamieszkujących poszczególne obszary, w których mówiono różnymi językami. Nie gromadzono majątków, ponieważ były one bez znaczenia w sytuacji, gdy brakowało jedzenia lub ubrań. U Inuitów najsilniej rozwinięte były węzi rodzinne. Każdy mógł liczyć na pomoc drugiego, dzielono się wszystkim, a pojęcie własności nie było tu potrzebne do niczego. Wszelkie konflikty rozwiązywano pokojowo, często satyrycznie, przy asyście całej społeczności.

Kochane czy rozpieszczane?

Jednym z ciekawszych rysów Grenlandczyków jest ich stosunek do dzieci. Jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku śmiertelność niemowląt sięgała tu 80%. Każde dziecko wśród Inuitów było więc otaczane wielką miłością i szacunkiem. Z racji nieprzywiązywania zbyt wielkiej wagi do prawa własności, cieszono się każdym niemowlęciem, bez względu na to, czyje było. Maluchy były i nadal są dla Grenlandczyków wielkim skarbem, toteż zapewniano im wszystko, co najlepsze. Kiedyś najzdrowsze części świeżo upolowanych zwierząt mogły dzielić między siebie kobiety ciężarne i dzieci. Do frykasów, także i dziś, należą przede wszystkim świeża krew, wątroba i mózg foki.

Wychowanie dzieci odbywa się w sposób mało zorganizowany. W domu, w którym na bardzo małej przestrzeni mieszkało kiedyś kilka wielopokoleniowych rodzin, w naturalnym trybie włączano je w rytm życia. Podział ról był jasny: mężczyzna polował i przynosił do domu jedzenie i materiały na ubrania, kobieta zaś była kucharką i szwaczką. Chłopcy i dziewczynki szybko zaczynali pomagać rodzicom w codziennych trudach.

Współcześnie stosunek do dzieci nie uległ wielkim zmianom, choć malcy są oczywiście objęci obowiązkiem edukacyjnym. Należą przy tym do najbardziej nieznośnych uczniów na świecie, co prawdopodobnie stanowi jedną z przyczyn niskiego poziomu wykształcenia Grenlandczyków. Z drugiej strony, pogoda często uniemożliwia dotarcie do szkoły, oddalonej o wiele kilometrów. Dania stara się wspierać aspiracje naukowe młodzieży, pokrywając koszty studiów zagranicznych, jednak wiele osób nie jest w stanie nadrobić zaległości z poprzednich lat nauki. Co ciekawe, grupą lepiej wykształconą są kobiety, które dość wcześnie decydują się na posiadanie potomstwa.

W ciągu ostatnich 50 lat Grenlandia zdążyła się oswoić z napływem turystów przyjeżdżających tu, aby zażyć ekstremum klimatu lub przewędrować tę gigantyczną wyspę wszerz i wzdłuż. Podróżnicy zazwyczaj są zaskoczeni świetną infrastrukturą, jaką zastają na miejscu. Wiele osób swobodnie porozumiewa się po duńsku, co obu stronom otwiera możliwości kontaktu ze światem. Może więc patrząc tej zimy za okno, zaplanujemy odwiedziny w „Ziemi Ludzi”, aby przekonać się na własne oczy, jak żyją dziś Inuici?

 

 

Katarzyna-Martynuska

Katarzyna Martynuska
Historyczka sztuki, ikonopisarka,
fascynatka podróży i muzyki barokowej.

Więcej artykółów Katarzyny

 

Czekamy na Wasze komentarze, piszcie na adres redakcja@blizejdziecka.com

fot. www.foter.com