Czas, gdy wprowadzamy do diety naszego maluszka pierwsze bezmleczne posiłki, jest emocjonujący dla całej rodziny. Pojawiają się pytania – co nasza pociecha będzie lubić, czy będzie amatorem warzyw i owoców? Na podstawie pierwszych doświadczeń z „prawdziwym” jedzeniem jesteśmy gotowi wnioskować, czy nasze dziecko to „niejadek” czy „smakosz”. Oczekujemy, że zachwyci się pierwszą papką z marchewki czy jabłka, a gdy tego nie robi, jesteśmy rozczarowani.

Gdy sześciomiesięczny malec nadal jest zagorzałym fanem maminej piersi i ani myśli o rozszerzaniu swojej diety, nie popadajmy w panikę – możliwe, że jego układ pokarmowy potrzebuje jeszcze trochę czasu, aby dojrzeć na tyle, żeby docenił inne posiłki. Warto podejść do tego ze spokojem – w końcu i tak przyjdzie moment, w którym inne, ciekawsze smaki zwyciężą maminą pierś. U jednego dziecka ta gotowość występuje wcześniej, inne potrzebuje więcej czasu – nie warto się frustrować i porównywać dziecka do dzieci koleżanek. Z pewnością trafi się wiele sytuacji, gdy nasze dziecko, które z niechęcią podchodzi do nowego jedzenia, polubi pewne smaki o wiele szybciej niż jego równieśnicy.

A co w sytuacji, gdy podawana dziecku mikroskopijną łyżeczką, troskliwie przetarta eko-marcheweczka ląduje wszędzie dookoła, tylko nie w buzi głównego bohatera? Gdy maluch krzywi się niemiłosiernie przy samej próbie włożenia mu łyżeczki do ust, a napotkany na tej łyżeczce nowy smak nie budzi jego zachwytu? Czy to znaczy, że nie będzie lubił warzyw? Mamy niepokoją się często o zdrowy rozwój dziecka, które odmawia spokojnego jedzenia pierwszych warzyw i owoców. Nie warto wysnuwać tak daleko idących wniosków – dla uspokojenia można zapamiętać zdanie wypowiedziane przez doświadczoną w karmieniu dzieci autorkę metody BLW, Gill Rapley (jej książka Bobas Lubi Wybór dostępna jest w polskim przekładzie): dziecko, aby docenić dany smak, może potrzebować nawet kilkunastu prób. Zupełnie normalne jest zatem, że po licznych próbach (przeplatanych oczywiście serwowaniem innych warzyw i owoców) dziecko w końcu „zaskoczy” i odrzucaną wcześniej przykładową marchewkę nagle pokocha.

Pamiętajmy, że to, co dla nas jest bezsmakową papką, dla malucha początkującego w poznawaniu smaków innych niż mleka jest ciekawe samo przez się. Nie doprawiajmy, nie dosalajmy pierwszych posiłków – dajmy dziecku szansę spróbować smaków takimi, jakie są. Dopiero przy bardziej złożonych posiłkach, kilka miesięcy później, gdy robimy zupki i podajemy kilka składników dania, możemy dodawać delikatnych ziół w czasie gotowania, a do tego niewielką ilość prawdziwego masła, oliwy z oliwek lub oleju rzepakowo-kukurydzianego (istnieją specjalne dla niemowląt). Nie dodawajmy soli do posiłków dzieci poniżej 2. roku życia.

Rodzicom rozpoczynającym podawanie pierwszych bezmlecznych posiłków, oprócz życzenia cierpliwości, warto poradzić jeszcze, aby nie ulegli pokusie pójścia drogą „na skróty” – karmienia w czasie, gdy uwaga dziecka skupiona jest na czymś innym (najczęściej włączonym telewizorze). Takie karmienie może jest na początku prostsze dla rodziców, jednak w dłuższym okresie kształtuje nieprawidłowe nawyki – wkrótce może się okazać, że do jedzenia niezbędne będą dodatkowe atrakcje i inne „odwracacze uwagi”.

Wychowanie małego smakosza, który będzie z ciekawością próbował nowych potraw i chętnie zjadał przygotowane w domu posiłki, wbrew pozorom nie jest skomplikowane, o ile rodzice zwracają uwagę nie tylko na ilość, ale także na jakość, różnorodność i estetykę podawanych dziecku posiłków.

 

anna-wojnoAnna Wojno
Mama propagująca z pasją świadome żywienie,
autorka audycji „Jedzenie ma znaczenie” w Radiu Bajka,
założycielka serwisu www.misiontek.pl

Więcej artykułów Anny

Drodzy Czytelnicy, czekamy na Wasze komentarze, piszcie na adres redakcja@blizejdziecka.com

fot. Aleksander Urban