Na strychu jednej z kamienic mieszkał samotnie młody, czarny kot – Teodor. Pewnego deszczowego  wieczora siedział, jak zwykle  rozmyślając o prognozie pogody na jutro, gdy niespodziewanie uchyliły się drzwi i wyłoniła się zza nich biała plama.
– Haaaloooo, jest tu ktoś? Strasznie zmarzłem i zmokłem i … – zaczął niepewnie przybysz.
Teodor przyglądał mu się z uwagą. 
– Miałem Ci ja święty spokój – burknął sam do siebie czarny kot.
– Jeśli Panu przeszkadzam, to zrozumiem, ale… ale… może jednak pozwoliłby mi Pan zostać, ja tak podziwiam czarne koty, sam zawsze chciałem być czarny. Jesteście tacy odważni, ludzie się Was boją, robią trzy kroki w tył na Wasz widok, wypowiadają jakieś zaklęcia, poza tym Wy wszędzie schowacie się w ciemnościach i… i… występujecie w bajkach i filmach u boku czarownic. Wy to musicie mieć wspaniałe życie!
– Za dużo gadasz.  Możesz zostać do rana, ale potem, żebym Cię tu więcej nie widział. I jeszcze jedno – kolor futra to nie nasza wina ani zasługa, po prostu tacy się rodzimy. A jak chcesz wiedzieć, to w odległym kraju, który, jeśli się nie mylę, nazywają Anglią, ludzie wykonują te same „czary-mary” jak widzą białe koty, więc idź już spać i nie przynudzaj. Niespecjalnie lubię towarzystwo innych. 
Biały kot – zwany Panem Lordem, początkowo miał zamiar obrazić się i wyjść, ale przypomniał sobie, jak zimno i mokro było na zewnątrz. Znalazł więc wygodne miejsce i zasnął. Obudził go jakiś huk. Po chwili dostrzegł, jak Teodor próbuje uwolnić ogon spod spróchniałej belki, która przygniotła mu go przed chwilą w niewyjaśniony sposób.
– Co się tak patrzysz? To nie przedstawienie w teatrze. Zmykaj stąd, zanim i na Ciebie coś spadnie. Ale już! – Jęcząc z wysiłku, czarny kot powrócił do próby wydostania ogona z pułapki.
Pan Lord co prawda wybiegł, ale cały czas trapiła go myśl, że powinien jakoś pomóc.  Zbiegł na dziedziniec, znalazł dobrze oświetlone miejsce i zaczął głośno wołać:  – Uwaga! Uwaga! Obudźcie się! Ratunkuuuu…
Koty, drzemiące w pobliskich piwnicach, na strychach i w śmietnikach zbiegły się tłumnie. 
– Patrzcie go! Co za biały cudak? Dlaczego budzisz nas w środku nocy? Nikt Cię nie nauczył dobrych manier? Uciekaj stąd, bo Ci pokażemy koci pazur!
– Możecie sobie mówić, co tylko chcecie i nawet mnie wypędzić. Nie obchodzi mnie to. Ale najpierw pójdziecie ze mną, bo ktoś potrzebuje pomocy. Prędko! Za mną!
Nie wiedzieć czemu, koty posłusznie zaczęły biec za Lordem. Wkrótce wszyscy dotarli na strych.  
– Do dzieła Panowie! Musimy wspólnie odsunąć ten ciężar. – Spróbowali raz, spróbowali drugi, ale belka ani drgnęła. – Prędko! Spróbujmy jeszcze raz i mocniej! Na raaaaz, na dwaaa, na trzyyyy!…
Wreszcie udało się uwolnić koci ogon. Teodor, mimo bólu, odetchnął z ulgą, ale nie był w stanie wydobyć z siebie słowa. – Co za brak wdzięczności. Przychodzimy w środku nocy, żeby mu pomóc, a ten nic. Gbur! – dało się słyszeć wśród kotów opuszczających w pośpiechu strych. 
– Jak Ty właściwie masz na imię? – zapytał Teodor białego kota, jak już zostali sami.
– Pan Lord. Dla przyjaciół Lord. Cieszę się, że wydostałeś się z pułapki, ale Twój ogon nie wygląda najlepiej
– Nic mi nie będzie. Potrzebuję tylko trochę czasu na jego wyleczenie. Wiesz… wspominałeś, że czarne koty są takie odważne i wspaniałe, zgadza się?
– Tak właśnie mówiłem…
– Dzisiejszej nocy przekonałem się, że białe koty są czasem bardziej odważne niż czarne. Nie wiem, co by było, gdyby nie Ty. Dziękuję. 
– Nie ma sprawy. Pójdę już.
– Lordzie? Mam… mam… do Ciebie prośbę: podziękowałbyś innym kotom w moim imieniu? Nie jestem w tym dobry – czarne koty nie są w tym dobre.
– Będzie lepiej, jak sam im powiesz, jak już poczujesz się lepiej. Teraz odpoczywaj. Zajrzę do Ciebie później.
I tak zaczęła się ich piękna kocia przyjaźń, która zapewne trwa do dziś. Zapytacie może, czy Teodor nie mógł poprosić jakiejś znajomej czarownicy, aby zamieniła Pana Lorda w czarnego kota, tak jak tego pragnął? Mógł, oczywiście, że mógł – w bajkach wszystko jest możliwe, ale po tym, co biały kot usłyszał o sobie od Teodora, już nigdy nie chciał być czarny. Chciał już na zawsze po prostu być odważny. I tak też się stało, dzięki sile przyjaźni.

 

Agnieszka Niedźwiecka
z wykształcenia pedagog,
z zamiłowania autorka bajek dla dzieci.

.

.

Artykuły i Bajki Agnieszki…