Dawno temu zamieściłam na Facebooku zdjęcie kobiecego brzucha z wyraźnymi śladami po ciąży, ze zwiotczałą skórą, rozstępami. Do brzucha przytulało się kilka małych rączek, a napis pod spodem głosił mniej więcej: było warto.
Komentarze były rozmaite. Od pełnych zachwytu, wspomnień i wdzięczności za własne macierzyństwo do takich, które mówiły o obrzydzeniu, wstręcie, zdziwieniu, że ktoś ujawnia takie okropieństwa, a nawet się nimi chwali. Moim zdaniem komentarze te bardzo mocno ukazały istniejące w naszej kulturze oczekiwanie, żeby kobieta, bez względu na wiek i przeżyte doświadczenia, wyglądała jak nastoletnia dziewczynka. Nasz stosunek do fizyczności wpływa na to, jak traktujemy osoby starsze, niepełnosprawne, chore; jakie też mamy odczucia w zetknięciu z ludzką fizjologią czy seksualnością.

klatwa

Niestety, jak nie wiadomo, o co chodzi, to pewnie chodzi o pieniądze. Na osobach, które mówią, że bez makijażu nie wyjdą na ulicę, że ich ciało wymaga poprawek, uważają, że są brzydkie, że od ich wyglądu zależy ich wartość, dużo łatwiej i więcej można zarobić. Mamy więc ogromny problem z akceptacją własnej cielesności, bo to się po prostu opłaca. Pytanie, czy ma to znaczenie dla rodziców małych dzieci i jeśli tak, to jakie?Skutkiem ubocznym socjalizacji jest to, że zwyczaje panujące w otoczeniu ludzi są przez nich uważane za jedynie możliwe i właściwe. Mówią to jest piękne, zamiast to mi się podoba. Albo to jest obrzydliwe, zamiast nie rozumiem tego, czuję się nieswojo, mam inne upodobania. Wystarczy jednak wyjść poza granice naszej kultury, żeby całkowicie zmienić perspektywę. W Polityce Karmienia Piersią Gabrielle Palmer opisuje kulturę, w której zdarza się, że kobiety dotyka klątwa jędrnych piersi. Polega ona na tym, że dojrzała kobieta, która rodziła już dzieci, za sprawą tajemniczych czarów ma biust równie jędrny, jak młoda, bezdzietna dziewczyna. Oczywiście, są też sposoby, żeby kobietę cierpiącą za sprawą takiej klątwy odczarować. To, co w naszej kulturze jest pożądane, tam uważa się za rodzaj nieszczęścia.

Czy to akceptujemy, czy nie, żyjemy w ciele, a raczej – można by powiedzieć – jesteśmy ciałem. Pierwszym elementem „poczucia ja” u dziecka jest jego odczuwanie swojej cielesności. Pierwszym elementem samoakceptacji i poczucia własnej wartości jest doświadczanie własnego ciała jako ważnego, zasługującego na szacunek, niosącego przyjemne doznania. Cielesność staje się też później podstawą tego, jak dziecko przeżywa emocje i jak – na początku przez ciało – buduje relacje z innymi ludźmi. Można się więc zastanawiać, jakie są efekty tego, że dziecko wrasta w kulturę, w której cielesność jest postrzegana jako cenna tylko wtedy, gdy jest zgodna z tak wyśrubowaną normą. Czy stosunek do fizjologii własnego ciała i zmian, jakie w nim zachodzą, wpływa w jakiś sposób na fakt, że stale rośnie liczba dzieci, które mają nawykowe zaparcia? Albo na to, że już sześcioletnie dziewczynki coraz częściej deklarują potrzebę bycia szczuplejszą i chęć odchudzania?

Dzieci uczą się przez obserwowanie i naśladowanie. Troszcząc się o własne ciało, akceptując je takim, jakie jest, rodzice dają dziecku solidne podstawy do dobrego przeżywania jego cielesności, seksualności i emocji. Rodzice, którzy ufają swojemu ciału i jego odczuciom, łatwiej będą potrafili zaufać dziecku i pozwolą mu decydować, ile zje, czy określać, kiedy jest mu zimno, a kiedy ciepło. Łatwiej zaakceptują to, że dziecko ma granice i może nie zawsze zgadzać się na to, żeby ktoś je całował czy przytulał. Będąc w dobrym kontakcie z własnym ciałem, dorosłemu łatwiej jest zrozumieć różne odczucia i reakcje dziecka, jego ostrożność i wrażliwość, ale też chwile, gdy przeżywa głęboką radość i przyjemność.

Akceptacja własnego ciała i jego odczuć ułatwia przekazanie dziecku komunikatu, że warto słuchać wskazówek wysyłanych przez organizm. Pomaga też w budowaniu poczucia odrębności dziecka, ponieważ ułatwia rodzicom reagowanie z wrażliwością na sygnały komunikowane przez dziecko.

Dobra znajomość własnego ciała pomaga też lepiej odróżniać różne impulsy, na przykład potrzeby seksualne od potrzeb bliskości nieseksualnej – po to, by dziecko nie poszukiwało seksu, gdy potrzebuje się przytulić.

Chciałabym podkreślić jeden ważny aspekt licznych dyskusji o wychowaniu seksualnym. Zdrowa seksualność kształtuje się znacznie wcześniej niż rodzicom przychodzą do głowy słowa takie jak szkoła, edukacja czy lekcje.

 

Agnieszka Stein,
psycholog, który wspiera
wszystkich dorosłych zajmujących
się dziećmi, w zgodzie z duchem
rodzicielstwa bliskości

Więcej artykułów Agnieszki