GrzecznaGro Dahle, Svein Nyhus, wyd. EneDueRabe

Książka dla dzieci? Może nawet bardziej dla dzieci zaklętych w nas, dorosłych – kobietach i mężczyznach, w głębi – dziewczynkach i chłopcach. „Grzeczną” można czytać wspólnie z dzieckiem, gdyż fabułę książki można rozumieć na dwóch lub więcej różnych płaszczyznach, podobnie jak np. w wypadku „Shreka”, którego oglądają dorośli i dzieci i na którym się śmieją, choć w innych momentach. Albo śmieją w tych samych momentach, lecz z czego innego. W „Grzecznej” panują jednak inne emocje, gdyż dla niejednego dorosłego bajka jest porażająca.

Co ciekawe, w dzieciach książka budzi emocje z innych rejestrów. Ot, dziewczynka znika, by w pewnym momencie wyjść ze ściany. Dzieci są niejako oswojone z magicznymi puff i paff. Ktoś znika, żeby po chwili zjawić się gdzie indziej. Jednak dorośli odwykli od tego typu zjawisk i naprawdę mogą być przerażeni. Dziecku opowieść o Lusi wyda się prawdopodobnie tylko jedną ze zmyślonych historii, podczas gdy dorosłemu nasunie na myśl koszmar. Przerażający, bo prawdziwy. Zaklęte dzieci. Grzeczne dzieci – to być może wiele i wielu z nas.

Jeden ze znajomych ojców chciał przeczytać córce bajkę i wybór padł właśnie na „Grzeczną”. Przejrzał kilka stron i chciał książkę wyrzucić. „Beznadziejna, okrutna! Nie do czytania!”. Razem z mamą dziewczynki wykrzyknęłyśmy: „Nie! Ta książka jest cudna! Jest bardzo prawdziwa! O, zgrozo, ale jednak prawdziwa! Ma zostać. Nie wyrzucać!”. Jeśli może sprowokować pytania dziecka, rozmowę z rodzicem, rzeczywiście, powinna zostać. Aby przestrzec i ustrzec nasze małe dziewczynki i chłopców przed byciem GRZECZNYM. Albo abyśmy my, rodzice, mogli się nią strzelić po głowie wtedy, gdy nakazujemy, zakazujemy, po sto razy dziennie korygujemy: siedź prosto, umyj zęby, nie obgryzaj paznokci, nie pobrudź się tylko, oddychaj, nie oddychaj…

Sprawdziłam, jak na opowiadanie o „Grzecznej” reagują dzieci. Rozmawiałam z kilkorgiem, i co? Zero przerażenia. Czy bajka im się podobała? Trochę tak, a trochę nie. Była według nich o różnych uczuciach. Kilka koleżanek z klasy było podobnych do Lusi. Padły imiona. Najważniejsze jednak, że niejasności zrodziły u dzieci pytania. A te pozwalały otwierać kolejne drzwi do kolejnych tematów i pytań, i do dobrych rozmów. Jednak ścianą interpretacyjną, przed którą dzieci stawały, była dla nich… ściana. Nie pojmowały, o co chodzi: „Ściana jest karą za bycie dobrym?” – pytały, gdyż „grzeczny” to dla nich, niestety, synonim słowa „dobry”. W jaki sposób dziewczynka się tam znalazła i dlaczego właściwie tam była? I tu właśnie jest miejsce na wykazanie się rodzica, bo czy dla wielu z nas grzeczność nie oznacza tego samego?

Przedszkolaki przeważnie wiedzą o sobie jeszcze dużo. Na pytanie, jaki jesteś, od 3-latka usłyszymy: „Jestem silny!”, „Jestem sypki!”, „A ja umiem sam zapinać kurtkę!”. Dziecko starsze, 5–6-letnie, w odpowiedzi na to samo pytanie powie już tylko: „Jestem grzeczny” albo „Jestem niegrzeczny”. Ach, my, dorośli… Trenujemy dzieci do tego, by były obłe, opływowe i transparentne. A dzieci są zbyt mądre i zbyt szybko się uczą. Stają się takie, jakimi chcą je widzieć święty Mikołaj, mama i tata – grzeczni. Tymczasem cena za „głaski” ważnych dla dziecka osób jest wysoka. Dziecko zrzuca swoją skórę i jak kameleon stapia się ze ścianą. Zatraca to, kim jest naprawdę, i dostosowuje się do otoczenia.

Niektórzy – ci silniejsi – walczą o siebie i wykazują się odwagą, sprzeciwiając się oczekiwaniom dorosłych i ryzykując tym samym utratę względów bliskich i obcych osób. W opinii otoczenia stają się niegrzeczni – wrzeszczący, kopiący i plujący: „Oj, jaki brzydki chłopiec!”, „Oj, jaka nieładna dziewczynka”, „Złość piękności szkodzi”. Rozbijają ścianę. Mają moc, by wysadzić świat – moc ożywczej wściekłości. Złość jest OK, a dziecko to człowiek z krwi i kości, nie powiewa eterycznie nad ziemią. A gdy człowiek z krwi i kości stąpa po fizycznym gruncie, to i brudem, i pyłem się umaże, a czasem i w kupę wdepnie. I tak powinno być.

Ta książka jest potrzebna, bo zdarzenia w niej opisane to samo życie. Działa jak oczyszczająca pijawka na duchową ranę niejednej grzecznej mamy i akuratnego taty. Nie trzeba nic wymyślać – żadnych potworów i potworności, żadnych Ben Tenów i Wróżek ani Wampirelli czy Demonelli. Życie. Masz odwagę zmierzyć się z nim bez uciekania w bajki i wymyślone światy?

 

„Chciałabym, byście byli sobą. I to jest moje największe marzenie. I będę Wam to powtarzać”

Mama.

Aneta-Babiuk

Aneta Babiuk-Massalska

Psycholog rodzinny

www.psotto.pl