Emocje są przeżywane przez ludzi na całym świecie, jednak każdy wyraża je inaczej. Warto pamiętać, że to, co dla nas jest oczywiste, w innych krajach może zupełnie się nie sprawdzić, być powodem nieporozumienia lub wręcz zostać zrozumiane w sposób najmniej spodziewany.

emocje

Mniej ufni Meksykanie

Meksyk kojarzy się nam z reguły z żywiołowością, feerią barw, hałasem i dobrym nastrojem. Pewne zdziwienie może więc budzić fakt, że w kontaktach z obcymi ludźmi Meksykanie zachowują sporą dozę rezerwy. Powszechnie tam wiadomo, że nie wypada okazywać negatywnych emocji i wyjawiać życzeń, ponieważ takie zachowanie przystoi jedynie w odniesieniu do osób, z którymi łączy nas już pewna zażyłość.

Na pytanie „jak się masz?” powinno się w Meksyku zawsze, niezależnie od stanu faktycznego, odpowiedzieć „bardzo dobrze!”. Nawet jeśli ktoś ujawni swoją słabość ,odpowiadając „jako tako” lub „tak sobie”, jego rozmówca nie będzie wypytywał dalej o szczegóły, ponieważ najważniejsze jest, aby wobec rozmówcy „zachować twarz”. Jakże inne wydaje się to zachowanie od – zamieniającego się już w anegdotyczne – „polskiego narzekania”, kiedy osoby widzące się przypadkiem na ulicy opowiadają sobie ze szczegółami o wszystkich problemach zdrowotnych, swoich i własnych rodzin, o wszystkich porażkach, niezadowoleniu i trudnościach, jakie im się ostatnio przytafiały. Nie znaczy to oczywiście, że Meksykanom nie wolno mieć problemów, chodzi raczej o to, komu się o nich opowiada.



Japońska dwulicowość

Podobny podział na sferę kontaktu z nieznajomymi lub bliskimi panuje w Japonii. Grzeczność nakazuje Japończykom stosować się do wszystkich, bardzo licznych wymogów etykiety w sytuacjach oficjalnych, kontaktach biznesowych, w bankach czy urzędach. Osoba, która jest dla nas miła w sytuacji oficjalnej, może, ale nie musi, być taka w sferze prywatnej. Wyrażane emocje nie są tymi, które rzeczywiście w danej chwili czuje dany człowiek, ale tymi, które należy okazać w określonej sytuacji.

Podczas gdy w kręgu kultury europejskiej odważne ujawnianie niepopularnych sądów lub własnych poglądów uważane jest za pozytywny objaw dzielenia się z innymi swoją oryginalnością, w Japonii jest odbierane jako przejaw złego wychowania i narzucania się innym. Z narzucaniem się drugiej osobie łączy się również zasada zwana giri, którą ogólnie można określić jako poczucie obowiązku. To zasada giri nakazuje być uczynnym i służyć innym pomocą, jednak jej udzielenie wiąże się z zaciągnięciem pewnego długu wdzięczności u darczyńcy. Z tego względu zazwyczaj, gdy na ulicy przytrafi się komuś nieszczęśliwy wypadek, to w takiej sytuacji pomocy. Dzieje się tak, ponieważ Japończyk w swoim rozumieniu grzeczności nie chce narazić przypadkowej osoby na zaciągnięcie u siebie długu, którego ta później nie będzie zapewne miała możliwości spłacić.

 

Uchi i soto

Japończycy są dość mocno przywiązani do podziału sfer życia na uchi i soto – wewnętrzną, rodzinną, przyjacielską oraz zewnętrzną, oficjalną. Używają w tym kontekście specjalnych słów: omote oraz ura, tłumaczonych jako „twarz publiczna” i „twarz prywatna”. Dorota Barańska, autorka tekstu Uchi i soto – dwie sfery zachowań japońskich kobiet zamieszczonego w książce Grzeczność na krańcach świata, pisze, że słowa te tłumaczy się czasami przez „przywołanie obrazu starego budynku, zniszczonego, ale zasłoniętego piękną reklamą”. Na szczęście, jak dodaje autorka, „twarz prywatna to niekoniecznie zupełne przeciwieństwo uprzejmości, ale po prostu faktyczna osoba, taka jaka jest w domu, dla przyjaciół, znajomych”. Podczas gdy dla mieszkańców Wysp Japońskich kod ten jest oczywisty i nikt się nad nim dłużej nie zastanawia, to dla obcokrajowców świadomość istnienia takiego podziału pomoże uniknąć wielu przykrości i gaf, a także pozwoli zrozumieć emocje wyrażane w różnych sytuacjach przez japońskich znajomych.

 

Klakson – atrybut siły

Indie to jeden z krajów, w których hałas i zgiełk panujące na ulicach w pierwszej chwili wydają się Europejczykowi nie do zniesienia. Szczególnie trudno jest poruszać się po ulicy na własnych nogach, ponieważ panuje tu zasada „ten pierwszy, kto silniejszy”, która niemal eliminuje z ruchu pieszych. Najbardziej zaskakuje sposób i cel używania klaksonów i wszelkich dzwonków.

W Europie użycie klaksonu na ulicy jest objawem najwyższej złości, znakiem, że emocje sięgaja zenitu; im dłużej i głośniej się trąbi, tym bardziej jest się zdenerwowanym. Początkowo pobyt Europejczyka na indyjskiej ulicy wiąże się z dużym stresem, ponieważ harmider klasonów sprawia wrażenie, że cała ulica kipi wściekłością. Tym bardziej zaskakujące jest odkrycie, że kierowcy samochodów, motoriksz i motorów jadą uśmiechnięci i rozluźnieni. Okazuje się bowiem, że na ulicy, gdzie obowiązuje zasada silniejszego, klakson jest podstawowym narzędziem zawiadamiania pozostałych, że dojeżdża się do skrzyżowania czy ronda.

 

Złość interesom szkodzi

Hindusi uważają, że publiczne okazywanie emocji, a przede wszystkim złości czy irytacji, jest dowodem słabości i niedojrzałości, dlatego wszelkie utrudnienia znoszą z typowym dla siebie uśmiechem. Dzieje się tak szczególnie w sferze pozadomowej. Toteż turyści z Zachodu często bywają zdziwieni, że urzędnicy, kelnerzy czy taksówkarze, którym zgłaszane są różnego rodzaju niedogodności, nigdy nie okazują cienia złości, co czasem bywa odczytywane jako lekceważenie. Warto pamiętać, że w Indiach okazywanie własnej złości nie przyspieszy, a może nawet utrudnić załatwienie gardłowej sprawy.

Sfera emocji jest jedną z ważniejszych w życiu człowieka i zapewne właśnie dlatego wszystkie społeczności na świecie mają jakieś wspólne zasady, wedle których pewne emocje się okazuje i są one pożądane, a innych nie.
.


.

Katarzyna-Martynuska

Katarzyna Martynuska
Historyczka sztuki, ikonopisarka,
fascynatka podróży i muzyki barokowej.

Artykuły Katarzyny