Budzisz się i stwierdzasz, że codziennie wykonujesz te same czynności: jedzonko, odbijanie, przewijanie, usypianie, jedzonko, odbijanie, przewijanie, ubieranie, spacerek, rozbieranie, jedzonko, odbijanie, kąpiel, jedzonko itd. Jeżeli bobas nie płacze w kółko, to czasami uda ci się nawet zrobić „coś dla siebie”: pranie, sprzątanie lub prasowanie, a potem znów pranie itd. Jeżeli płacze to nic z tego. Ale jakie to ma właściwie znaczenie, skoro i tak ciągle chodzisz  zaniedbana, a w mieszkaniu, choćbyś nie wiem jak dużo robiła, i tak bałagan jest wszechobecny.

W monotonni życia przyjście gości traktujesz jak prawdziwą atrakcję, choć rytuały muszą pozostać na swoim miejscu. Płacz dziecka wskazuje porę karmienia, cieknące piersi, że masz już małe opóźnienie, brak czystych ubrań przypomina o zbyt rzadkim odwiedzaniu łazienki. Nieustannie chodzisz zmęczona, ale ludziom z twojego otoczenia trudno to pojąć, bo „przecież cały czas jesteś w domu”  i „co ty tak naprawdę robisz”, że ciągle jesteś niewyspana. Jeżeli uda ci się wyjść na chwilę do sklepu, to wracasz w tak szybkim tempie, że właściwie lepiej żebyś nie wychodziła, bo to zagraża twojemu i twojego dziecka bezpieczeństwu.

Wszyscy traktują cię jak chodzącą mleczarnię i na każdym kroku upominają, żebyś nie zjadła czegoś, co skończyłoby się niestrawnością twojego dziecka. Z jednej strony karmienie piersią traktują jak dobrodziejstwo, ale też z niezwykłą systematycznością kontrolują, czy dziecko przybiera na wadze, bo w przeciwnym razie powinnaś przejść na butelkę. Przypominają, że od siódmego miesiąca powinnaś wprowadzić dodatkowe jedzenie, bo dziecko potrzebuje dodatkowych składników odżywczych. I tak ciągle i ciągle…  Zmieniają się tylko osoby, które nie dają ci o tym wszystkim zapomnieć.

Tak mniej więcej wygląda zwykły dzień każdej mamy. Mnie kojarzy się z filmem „Dzień Świstaka”*. Jednak uważam, że w przeciwieństwie do bohatera, matki nie powinny niczego zmieniać w opisanym rytmie dnia. Te zwykłe, ciągle powtarzające się  czynności są niezwykłe dla  dzieci i nic tej stałości nie zastąpi. To codzienna pielęgnacja i opieka sprawiają, że dzieci rosną i rozwijają się prawidłowo. Niezmienny rytm dnia, widok wciąż tej samej kochającej je osoby daje im ogromne poczucie bezpieczeństwa. Ten podarunek od matek jest dobrodziejstwem, inwestycją na lata. Nigdy więcej nie będzie już takiego czasu.

Budząc się więc następnego ranka przywitajcie nowy Dzień Świstaka z zupełnie innym nastawieniem i pamiętajcie – podobnie jak w filmie, nie będzie on trwał wiecznie.

 

*Niewtajemniczonym wyjaśniam:  film z 1993 roku  p.t. „Dzień Świstaka” (reż. Harold Ramis)  opowiada  o zgorzkniałym prezenterze telewizyjnej prognozy pogody, który wyjeżdża do pewnego miasteczka, żeby zrelacjonować coroczne święto przepowiadające nadejście wiosny – Dzień Świstaka. Wraz z upływem każdej godziny dochodzi do wniosku, że to jest najgorszy dzień w jego życiu. Kiedy budzi się następnego ranka, z przerażeniem stwierdza, że znów jest ten sam dzień. Tajemniczym sposobem przyjdzie mu przeżyć go jeszcze wiele razy, aż do czasu, gdy się czegoś nauczy, kiedy zmieni swoje podejście do świata i ludzi.