W pewnym dużym mieście mieszkała dziewczynka imieniem Eliza, ale wszyscy nazywali ją Elzą. Miała starszego brata, mamę, tatę i… ulubionego pluszowego misia. Miś był wspaniałym przyjacielem, znał jej wszystkie tajemnice, smutki i radości, a do tego był mięciutki i bardzo lubił smacznie spać. Pewnego razu, w noc przed tym, jak dziewczynka  miała z rodzicami pojechać do szpitala na wycięcie migdałków, śniło  jej się, że ktoś ją wołał po imieniu: „Elzooo… Elzooo…”

Otworzyła oczy i odkryła, że wołanie dochodzi z misiowego pyszczka.

–  Tak, to ja. Cieszę się, że mnie słyszysz. Wiem, że troszkę boisz się pobytu w szpitalu i przez to jest Ci smutno, ale właśnie dlatego mam dla Ciebie niespodziankę. Pamiętasz mojego kolegę – burego misia w żółtym sweterku? Siedzi o tam, na drugiej półce z zabawkami. Opowiedział mi ostatnio o niezwykłej krainie o nazwie „Bajęda”. Jeśli tylko zechcesz, możemy się tam udać.

Dziewczynka nie była pewna, właściwie nic jej się teraz nie chciało, ale spojrzała na misia i w końcu stanęli obok siebie, trzymając się mocno za ręce. Zamknęli oczy.

Na raz, na dwa Elzo miła – niech nas poniesie niespodzianki siła

Nastała cisza, jak gdyby nigdy nic, ale… gdy otworzyli oczy – stali na drodze, prowadzącej do jakiegoś miasteczka. Od pierwszej chwili zauważyli, że są w nietypowym miejscu – nad nimi świecił zarówno księżyc, jak i słońce. Zamiast latarni wokół drogi stały ogromne lizaki.  Drogowskazy pokazywały zakręty, których nie było, lub miały namalowany zakaz jazdy tyłem. Pojazdy były tak małe, że można je było nosić w kieszeni i nadmuchać jak balonik, gdy były potrzebne.

Wkrótce Elza i miś dotarli do miasteczka. Na środku starego rynku stał zegar. Miał aż cztery wskazówki, które nie wiedząc, jaka jest pora dnia i co mają pokazać, wesoło bawiły się w berka, ganiając w kółko po zegarowej tarczy. Przy fontannie siedział wielki niebieski słoń i  grał na grzebieniu skoczną melodię.

– Dzień dobry Panie Słoniu. Co to za miejsce? – zapytała Elza.

– Witamy Państwa w „Bajędzie” – najwspanialszej krainie  na świecie. A teraz przepraszam, bo mam mnóstwo pracy przy tym odpoczywaniu – powiedział, ziewnął, uśmiechnął się i… zasnął. W „Bajędzie” nic nie działo się zwyczajnie – niektórzy mieszkańcy w wolnych chwilach łatali dziury w moście, inni pili wodę, która na życzenie zmieniała smak, a to na malinowy, a to na pomarańczowy. Na pobliskim straganie biedronka sprzedawała gruszki pełne piosenek, które wystarczyło zjeść, by śpiewem wprawić się w dobry nastrój. Tuż obok jej stoiska żabka oferowała jabłuszka pełne kolorowych i spokojnych snów. Ludzie, zwierzęta i inne żyjątka byli do siebie przyjaźnie nastawieni, a uśmiech gościł na każdej twarzy –  jeśli ktoś miał lustro w domu, widział w nim zawsze tylko swoje pogodne odbicie. Niespodziewanie napotkany różowy kangur, z którego torby wystawał mały królik, wskazał Elzie i misiowi drogę na tor wyścigów konnych. Tam pojawiły się rydwany zaprzężone w koty, białe, czarne i bure, którymi kierowały szare myszki. Padł strzał, ale nikt nie myślał nawet wystartować. Wszyscy rozglądali się na boki, przesyłając uprzejme pozdrowienia, jeśli zobaczyli kogoś znajomego. Po dłuższej chwili goryl z trąbą, siedzący w ostatnim rzędzie, zagrał fanfary – wszyscy się ukłonili, a z widowni rozległy się głośne brawa. W górę wystrzeliły balony i sztuczne ognie, a zawodnicy stanęli wszyscy na podium z numerem 1.

–  Misiu to miejsce powinno się chyba nazywać „Żartolandia”, nie uważasz? Oni wszyscy są tacy radośni, możemy tu wracać zawsze, gdy będzie mi smutno… – zdążyła powiedzieć dziewczynka, zanim poczuła na sobie rękę mamy i wołanie – Elzoo, córeczko, już pora wstawać. Obudź się. Spójrz co dla Ciebie mam – powiedziała mama. Dziewczynka leniwie przetarła oczy, przytuliła się do mamy, ziewnęła kilka razy, po czym rozwiązała kokardę i rozdarła papier. Zobaczyła kolorowe pudełko, a w nim jakąś grę… kartoniki, planszę i instrukcję. Jakież było jej zdziwienie, gdy odkryła, że na kartonikach znajdują się jej znajomi z „Bajędy” – niebieski słoń, małe pojazdy, zegar, biedronka, żabka i inni.

– Podoba Ci się? – zapytała mama. – Mam nadzieję, że zagramy w nią razem w szpitalu.

– Tak, Mamusiu. Bardzo mi się podoba. Dziękuję. Na pewno zagramy. A Ty, Misiu, czekaj tu na mnie i nic a nic się nie martw. Niedługo do Ciebie wrócę – rzuciła w stronę misia dziewczynka.

Agnieszka Niedźwiecka
z wykształcenia pedagog,
z zamiłowania autorka bajek dla dzieci.

Artykuły i Bajki Agnieszki…